W sumie to trzeba faceta i jego oczy podziwiać. Wokół zamku rozciągał się biały śnieg. Jedyne co była na nim widoczne, to czarne drzewa, oczywiście bez liści. Krzyżacy mieli na sobie białe płaszcze, ich konie białe narzuty, a czarne krzyże idealnie komponowały się z czarnymi drzewami. Wszystko się zlewało w jeden obraz. A jednak dzielny szef wojsk polskich ujrzał, rozróżnił i zameldował.
– Na południowym wschodzie... - rzekł Mikołajek.
– No, poruszają się. Po krzyżach widzę.
– „Las birnamski idzie ku nam....” - zacytował Kopernik dzieło Szekspira, które jeszcze nie powstało.
Na co oczywiście Paweł westchnął i słowa olał, bo dziwni byli ci ludzie z Odrodzenia.
Mikołaj zarzuciła odprawę wojsk w swoim gabinecie. Oprócz jego samego i Pawełka stawił się Powała z Gietrzwałdu jako szef pospolitego ruszenia w postaci łuczników, o których to historia zupełnie zapomniała.
Wódz rozłożył na kamiennym blacie plan obrony.
– Słuchajcie panowie, jest tak.... - rozpoczął omawianie strategii – Zgodnie z moją intuicją i zasadami oblężenia, Krzyżacy otoczą nas ze wszystkich stron. Czyli zatoczą wokół nas koło. I to nie jedno. Nie zaryzykują od razu podejścia pod same mury wszystkimi siłami. Idiotami nie są i najpierw będą chcieli zorientować się, jakimi siłami dysponujemy. Ustawią swoje wojska, tak jak ustawione są planety w sferach niebieskich, na orbitach. I będą macać, i będą podchodzić, i będą sprawdzać... A tymczasem my ich zajdziemy od tyłu.
Powała spojrzał na Pawła, jakby coś ich od tyłu łączyło.
– Popatrzcie na ten rysunek. To słońce, czyli zamek, wokół niego krąży sześć planet, czyli są to ustawienia wojsk wroga. Atakować zaczniemy od dziewiątej.
– Jak to od dziewiątej, skoro jest sześć... - zauważył Dołuski.
– Bo trzy Pluton, Neptun i Uran są jeszcze nieodkryte, ale nie mamy pewności, że wrogowie ich nie odkryli. Musimy zatem brać się do roboty i ustalić dokładnie, w których miejscach skupili się Krzyżacy, by tam zaatakować z katapult. Zatem na mury, bracia kochani!
I tak rozpoczęła się najciekawsza obrona zamku w historii Warmii, Mazur i całej Europy. Najciekawsza, bo oparta o obroty sfer niebieskich, które to zostały opracowane i opublikowane wiele lat później. Owe obroty zostały potem wyklęte i umieszczone w indeksie ksiąg zakazanych, z którego usunięto je dopiero w XIX wieku.
Ale wracajmy do Olsztyna, do roku 1521...
Najpierw, przy pomocy Pawła, Powały i lunety ustalono dokładnie miejsca stacjonowania wojsk obcych. Najdalej wysunięta placówką był zaprzęg konny na orbicie Plutona. W jego kierunku ustawiono katapultę z najdłuższym ramieniem o najdalszej sile rażenie. Wtoczono kamień i sru! Poleciał!
– Trafiliśmy? - zapytał Stach.
– Cholera wie.... - mruknął Powała – Nie widać.
– Nie przejmujcie się. Pluton to i tak będzie taka planeta bez znaczenia. Odkryją ją w 1930, ale w 2006 straci status planety... Nasz strzał też był bardziej na postrach niż dla uczynienia szkód – poinformował spokojnie Kopernik.
– To po co strzelaliśmy? - zdziwił się Paweł.
Uśmiech zagościł na twarzy astronoma.
– Taktyka, taktyka wojenna. Nieprzyjaciel pomyśli sobie, że mamy rozregulowane celowniki i walimy, gdzie popadnie. I niczego nieświadomy będzie posuwał się do przodu, czyli wskakiwał na kolejne orbity. Zacznie nas lekceważyć..., a wtedy my go załatwimy. A kiedy już będzie blisko murów, nie cofnie się, bo będzie myślał, że do tyłu celujemy. Zatem zmieniajcie kąt uderzenia katapulty i uderzamy w Neptuna. Północy zachód. Tam chyba jest tylna straż.
Udało się. Kamień wylądował wprost na niczego nie świadomych ludziach spod znaku białego płaszcza, mających osłaniać odwrót. To samo spotkało kilka wozów z orbity Urana. Saturn bronił się mocno. Wiadomo, miał pierścienie. Krzyżacy co prawda chcieli się cofnąć, ale sprawdziły się słowa astronoma. Wystraszyli się, że właśnie na tyłach będzie kanonada.
Kiedy pokonano Saturna, przyszła kolej na Jowisza i Marsa. Pozostałe katapulty zaprzęgnięto do walki. Kamienie sypały się z murów obficie. Wróg zaczął się denerwować. Nie, jeszcze się nie cofał. Parł na przód. Wszak szpiedzy donieśli, że zamku broni garstka rycerzy z chłopami i księdzem na czele. Prawdziwy zachodni rycerz pospolitego ruszenia się nie boli! I tak rycerze wylądowali na orbicie Ziemi. Teraz do pracy zabrali się łucznicy. Mierzyli dokładnie, starannie, zupełnie tak samo jak do jeleni w królewskim lesie, na które nielegalnie polowali.
Część nieprzyjaciół padała na matkę ziemię ( w znaczeniu glebę), wzywała świętych nadaremnie. Część próbowała dostać się do Wenus. Wszystko na nic. W końcu zarządzono odwrót. Agresor zwiewał trzymając się za głowy, bo obawiał się kolejnych kamieni na kolejnych orbitach. Wreszcie wypadł całkowicie z wszechświata, wpadł w jakoweś nieznane muliwersum i potem to już był tylko hołd pruski.
Mikołaj Kopernik zacierał dłonie z zadowolenia.
– I ruszali się według mego planu, ruszali się wokół! Mówiłem też, że Merkury ocaleje, mówiłem! Nikt nie dostał się na jego orbitę! Za gorąco, za zimno!
– Jasne! Za gorąco, bo walczymy. Za zimno, bo styczeń! - podsumował Powała.
– Nie, temperatura na Merkurym waha się między minus 173 a plus 427 stopni – pochwalił się wiedzą Paweł.
Astronom zdziwił się.
– Skąd wiesz?
– Nie wiem, skąd wiem. Ciągle z szefem przebywam, to się nasłuchałem...
Wokół zamku ucichło. Na zamku świętowano. Twórca przewrotu kopernikańskiego stał na murach oparty o katapultę. Patrzył w księżyc, który przygotowywał się do pełni. Podszedł do niego jeden z łuczników.
– Piękny jest nasz księżyc.... - wyszeptał.
– Piękny.... kiedyś znajdą się na nim ludzie...
– To chyba niemożliwe, jakieś science fiction...
– To, co jest fantastyką naukową w szesnastym wieku, będzie historią w dwudziestym pierwszym...
Kopernik bronił zamku w Olsztynie w styczniu 1521 roku, podstawowe źródło wiedzy dla autora to artykuł:
https://wielkahistoria.pl/kopernik-i-obrona-olsztyna-przed-krzyzakami-jaka-role-w-ostatniej-wojnie-z-zakonem-odegral-slynny-astronom/
(opowiadanie zostało przetłumaczone na język esperanto, ukazało się w "Zeszytach Białostockich" nr 13, ISBN 978-83-66137-79-0 str.101, do pobrania w pdf na
https://espero.bialystok.pl/wp-content/uploads/2023/12/13aj-bjalistokaj-kajeroj.pdf?v=9b7d173b068d )
Wiersz ukazał się w wydawnictwie pokonkursowym "Las wciska się do miasta" Wałbrzych 2023, ISBN 978-83-966684-1-7
(opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie literackim organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną Zdrojoteka w Szczawnie Zdroju „ Sen o Szczawnie” w 2023 roku)
(opowiadanie zostało opublikowane na stronie polskiego portalu o kosmosie https://www.urania.edu.pl/fantastyka/do-ostatniego-ziarnka-soczewicy)
W sumie to trzeba faceta i jego oczy podziwiać. Wokół zamku rozciągał się biały śnieg. Jedyne co była na nim widoczne, to czarne drzewa, oczywiście bez liści. Krzyżacy mieli na sobie białe płaszcze, ich konie białe narzuty, a czarne krzyże idealnie komponowały się z czarnymi drzewami. Wszystko się zlewało w jeden obraz. A jednak dzielny szef wojsk polskich ujrzał, rozróżnił i zameldował.
czytaj więcej