Opowiadanie zostało wyróżnione w Przeglądzie Twórczości Dzieci i Młodzieży (kategoria - dorośli) „Lipa 23” w Bielsku - Białej, ukazało się w wydawnictwie pokonkursowym ISBN 978-83-964598-1-7.
Ostrożnie stąpała po chodniku podpierając się kulą ortopedyczną. Rozglądała się wokół. Od dwóch miesięcy nie wychodziła na ulicę. Choroba zapędziła ją do szpitala. Po miesiącu znalazła się w domu. Wreszcie nadszedł czas, kiedy powiedziano jej, że może wyjść.
Dzień był słoneczny. Kolorowy. Jesienny. Pod stopami szeleściły liście. Po drugiej strony ulicy czerwieniło się drzewo, którego nazwy nie znała. Może to buk? - przemknęło jej przez myśl, kiedy patrzyła jak delikatny wiatr porusza liśćmi.
Właściwie powinna być szczęśliwa. Choroba, chociaż pozostawiła ślady, minęła. „Będzie pani jeszcze długo żyć” - powiedział młody lekarz w przychodni. Uśmiechnęła się. Żyć.... łatwo powiedzieć.... jak odnaleźć sens życia? Starość nie przypomina kolorowej słonecznej jesieni...
Przystanęła. Pierwszy spacer, należy oszczędzać siły, żeby spokojnie wrócić do domu. W tym momencie rozległo się szczekanie psa. „Zupełnie jak mój Kajtek” - skojarzyła. Łza zakręciła się jej w oku. Kajtek był z nią dziesięć lat. Kiedy rozchorowała się i poszła do szpitala, on powędrował za tęczowy most.
Teraz spojrzała w stronę psiego szczekania. Nie uwierzyła. Nie tylko szczekanie było podobne do Kajtkowego. Piesek też był bardzo podobny. Te same czarne uszy, ta sama szaro-biała sierść i prawa przednia łapka w białej skarpetce.
– To niemożliwe – szepnęła sama do siebie.
Piesek patrzył na nią. Jego głos był radosny. Ogon poruszał się wesoło we wszystkie strony. Na smyczy trzymała go dziewczyna, może dziesięcioletnia, może o rok młodsza.
– Kajtuś, idziemy, wracamy do auta, chodź, nie zaczepiaj ludzi – tłumaczyła spokojnym głosem.
Piesek nie reagował. Wpatrzony w stojącą po drugiej stronie ulicy kobietę z kulą nadal wesoło szczekał. Ona natomiast stała nieruchomo.
– To niemożliwe – powtórzyła.
Do dziewczynki podeszła młoda kobieta. Zauważyła zainteresowanie psa panią z drugiej strony ulicy.
– Kajtek, nie zaczepiaj ludzi. Wracamy.
Lekko szarpnęła za smycz. Piesek prawie wbił się łapkami w chodnik. Kobieta wzięła go na ręce. Wyrwał się i przebiegł na drugą stronę.
Zaczęła płakać, kiedy małe żyjątko rozpoczęło taniec radości wokół niej. Odrzuciła kulę, kucnęła. Kajtek zlizał jej łzy z policzka.
– Piesku ukochany, przecież ty nie .... - bała się dokończyć.
Kobieta z dzieckiem przeszły na drugą stronę ulicy. Nie rozumiały, co się dzieje, co się wydarzyło.
– Przepraszamy panią bardzo za zachowanie pieska, ale nie wiemy, co się stało.
– To moje zwierzątko...
– Jak to? Nie rozumiem... pani Kajtka umarła w szpitalu...
Bez pomocy kuli wstała z psem na ręku.
– Nie proszę pani, ja żyję. Jeszcze żyję.
Do rozmawiających dołączył mężczyzna.
– Co się dzieje?
– Ta pani twierdzi, że jest właścicielką Kajtka.
– To niemożliwe. Rodzina właścicielki psa oddała nam go po jej śmierci. Sześć tygodni temu. Powiedziała nawet, żeby imienia nie zmieniać, to pies łatwiej się do nas przyzwyczai. Nasz pies na pewno jest podobny do pani pupila.
– Przestań, popatrz na psa...
Trzymany na rękach Kajtek machał ogonem i wpatrywał się w jej twarz. Był szczęśliwy.
– Zaraz, zaraz.... zadzwonię do tego faceta, co dał psa....
Mężczyzna wyciągnął telefon.
– Witam, ja w sprawie Kajtka. … Nie, ma się dobrze... Tylko, że dziś spotkaliśmy panią, która twierdzi, że to jej piesek... Obok centrum handlowego na osiedlu... Starsza, porusza się o kuli... Słucham? …. No nie wierzę! Wyście chyba poszaleli! Żegnam pana!
Wszyscy, łącznie z Kajtkiem, spojrzeli na mężczyznę. Ten zacisnął zęby, schował telefon i głęboko westchnął.
– Przepraszam panią.... Tak, to pani piesek... Facet powiedział, że oddał psa, kiedy pani była w szpitalu. Nikt z rodziny nie miał czasu, by się nim zajmować. Powiedzieli, że pani nie żyje, żeby łatwiej było się go pozbyć.... Takie branie na litość...
– A mnie powiedzieli, że on nie żyje... - przytuliła Kajtka.
Zrobiło się smutno. Słońce zaszło za chmury. Każdy zadawał sobie pytanie „Co teraz będzie?”
– Tatusiu, mamusiu, a może zabierzemy panią ze sobą. Zrobimy herbatę i porozmawiamy na temat Kajtka. Może będzie miał dwa domy? Gdyby pani znowu poszła do szpitala, miałby swoje legowisko u nas... - cicho zaproponowała dziewczynka.
– Świetny pomysł! Zapraszamy panią do siebie – uśmiechnął się mężczyzna.
Postawiła Kajtka na chodnik i podała smycz dziewczynce. Ruszyli w stronę zaparkowanego auta. Piesek radośnie machając ogonem szedł między nią a dzieckiem.
Spoza chmur wyszło słońce.
Autentyczny "Maluch" z autentycznej Bielsko-Białej październik 2023
pamięci Kazimierza Sosnkowskiego (1)
utwór nagrodzony III nagrodą w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O złota gałązkę jabłoni” w Łososinie Dolnej w 2023 roku (w zestawie z utworami „Miłość w sadzie” i „Jabłonka”).
Opowiadanie zostało wyróżnione w Przeglądzie Twórczości Dzieci i Młodzieży (kategoria - dorośli) „Lipa 23” w Bielsku - Białej, ukazało się w wydawnictwie pokonkursowym ISBN 978-83-964598-1-7.
(Pierwsze miejsce w konkursie literackim "Co się może zdarzyć w nowej bibliotece po remoncie?" organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Szczawnie Zdroju).
Zosia weszła do biblioteki. Wyremontowany budynek, stojący obok legendarnego sanatorium „Dąbrówka” w Szczawnie Zdroju, przyciągał świeżością ścian i magią papierowych książek. Te grzecznie stały na półkach i wyciągały swe strony ku czytelnikowi. Zosia miała wrażenie jakby chciały ją chwycić i porwać w świat drukowanych liter. Lubiła siadać na podłodze pomiędzy półkami i marzyć o życiu ukrytym przed oczyma innych. Pani bibliotekarka znała rozmarzoną dziesięciolatkę i zawsze uśmiechała się na jej widok. Obie czuły to samo, świat książek to ich świat. Tym razem dziewczynka zatrzymała się przy półce z nazwiskami pisarzy na M.
(czyli historia zniknięcia starego zawodu)
(opowiadanie jest wersją autorską tekstu nagrodzonego w konkursie z okazji 100 lecia powstania klubu sportowego Lech Poznań, wydanego przez Wydawnictwo Miejskie Posnania ISBN 978-83-7768-320-0 w 2022 roku)
(czyli historia zniknięcia starego zawodu)
- I jak tu żyć? - zapytał Stary nie wiedząc, że owe pytanie stanie się symbolem epoki, która nadejdzie.
- Może na czas zimy wziąć urlop? - zaproponował Czarny.
- Jaki urlop, jaki urlop! - oburzył się Maniek zwany Białym – Przecież pralka mi się popsuła. Zarabiać muszę.
- Ja chcę się dziewczynie oświadczyć. Najpierw pierścionek, potem wesele jakieś trzeba zrobić... - wymamrotał Młody.
- Idę do kibla, zamówię jeszcze po piwie – rzekła wstając z krzesła Stary.