sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
O czym szumią mury starego dworca.... cz. III
2023-09-20 11:21

(czyli historia zniknięcia starego zawodu)

Kumple rozsiedli się w czterech częściach hali. Nie można powiedzieć, że w rogach, bo hala, jak na arenę przystało takowych nie miała. Zaczęli obserwować kibiców. Co jeden to był lepszy. Ten miał portfel w tylnej kieszeni spodni. Tamten w bocznej. Taki z lewej rzucił niedbale kurtkę na krzesełko. Pewnie tam miał forsę. A pani z prawej siedziała z otwartą torebką. Oczywiście wszyscy rozmawiali. Wszyscy dopingowali. Wszyscy wszystkim się zachwycali. Kieszonkowcy też dali się ponieść atmosferze wielkiej koszykówki. Na przerwę wyszli na papierosa, ale wcale im w głowie nie było okradanie innych.


Lech na parkiecie dostał co prawda baty (1), ale nikomu to nastroju nie psuło. Wszak toczyły się jeszcze rozgrywki ligowe, a tu poznańscy koszykarze byli najlepsi. Po meczu czwórka zawodowców spotkała się przed wejściem – wyjściem hali. Spojrzeli na siebie, ciężko westchnęli.
- E, szkoda gadać... głupio tak okradać ludzi, jak człowiek poczuje taką jakąś więź z nimi... Zresztą, ja na piłce nożnej też nie kradłem... - Stary Henio próbował podsumować nieudany złodziejski wypad.
Biały Maniek zapalił papierosa.
- Mój ojciec na meczach Lecha też nie kradł...
- To też był z naszego fachu? - zaciekawił się Młody Wacek.
- A jak myślisz, po kim mam spryt w dłoniach? Po tatusiu, po tatusiu...
- Mój to w „Cegielskim” pracuje. Lokomotywy składa...
- Chodźcie na piwo... tylko to nam pozostało... - zaproponował Czarny Maniek – Starzejemy się, wzruszamy, sentymentalni się robimy....
Poszli na dworzec. Kiedy w milczeniu sączyli z butelki zimne piwo, podszedł do nich chłopaka w wieku Młodego.
- Cześć! - klepnął go po plecach – Nie pamiętasz mnie? Byliśmy razem na meczu z Arisem!
Młody przypomniał sobie.
- No, jasne. Gadaliśmy o tym królu koszykówki.
- No, Galisie. Z kumplami jesteś? Ja też. Możemy się do was przysiąść, bo inne stoliki zajęte.
Młody spojrzał na kolegów po fachu. Decydujący głos należał do Starego.
- Jasne, siadajcie – zadecydował najstarszy.
Pojawiło się dwóch, spod sąsiednich stolików zabrali wolne krzesełka. Zamówili po piwie.
- Dzisiaj byliście na meczu? Nieważne, że przegrany. Kukoca widzieliście? Taki smarkacz, a już sławny. A nasi zupełnie fajnie zagrali! To nic, że przegrali.

I tak rozpoczęła się rozmowa, która zmieniła życie naszych bohaterów. Następnego dnia, już w mieszkaniu Starego, po otwarciu półlitrówki „czystej” podjęli decyzję, że porzucają zawód, który nie ma przyszłości. Doszli do wniosku, że szalejąca inflacja i nieustanny dodruk banknotów, zwanych biletami NBP, nie pozwoli na godne życie. „Trzeba będzie taczkami wywozić forsę z peronu lub pociągu” - podsumował Stary popijając wódkę piwem. Właśnie wypatrzył sobie ciepłą posadkę konserwatora w szkole. Bo Henio, oprócz fachu złodziejskiego, był ślusarzem, elektrykiem, hydraulikiem, stolarzem... słowem ręce miał złote do każdej roboty.
Jeden i drugi Maniek zgłosili się do ledwie co powstałej firmy ochroniarskiej. Ich doświadczenie w poprzednim zawodzie było tu jak najbardziej na miejscu. Teraz oni mieli łapać kieszonkowców. Zaczęli również chodzić na treningi walki wręcz, będącej połączeniem wszystkich technik i sposobów walk. O walkach MMA nikt jeszcze wówczas nie słyszał, ale początki już były. Wszystko po to, by obezwładnić delikwenta, kiedy będzie stawiał opór.
Wacek natomiast zaprzyjaźnił się z rówieśnikiem, którego poznał na hali. Chłopak miał wizję rozwinięcia nowego super interesu. Nazywało się to komputer i wkrótce miało wkrótce opanować cały świat w wersji domowej. Bo taki komputer zrobili już w Wrocławiu i nazywał się „Odra”. Zajmował jedno wielkie pomieszczenie, a może nawet dwa, ale teraz świat pracuje nad tym, by każdy miał taki komputer na biurku. Na Zachodzie ponoć już mają, a wiadomo, mamy początek lat 90-tych i Zachód ku nam podąża. „Będziemy jednymi z pierwszych, którzy na tym zarobią” - przekonywał Wacka i pozostałych wspólników. Póki co sprzedawali namiastki komputera czyli kalkulatory, zegarki elektroniczne i gierki dla dzieci. Wacek poszedł nawet na studia, zaoczne oczywiście, bo jak się okazało miał maturę. Zaczął studiować matematykę, która miał mu w przyszłości zapewnić lepszą znajomość świata maszyn cyfrowych.
I to już koniec opowieści... Nikt nikogo nie złapał. Nikt nikogo nie skazał. Wszyscy żyli dalej długo i szczęśliwie.
Henio poznał w szkole uroczą starszą panią sprzątaczkę i założyli szczęśliwą senioralną rodzinę. Nawet wnuków doczekali, że strony pani oczywiście.
Maniek jeden i drugi zostali wkrótce wspólnikami firmy ochroniarskiej, która założyła swe filie w różnych miastach Wielkopolski. Już nie łapali kieszonkowców i nie prali po mordach niegrzecznych chłopców. Nadzorowali pracę innych. Dzielili się swoim doświadczeniem.
Wacek ożenił się. Przekazał geny następnemu pokoleniu w ilości trzech osób. Został magistrem inżynierem.

I pomyśleć, że to wszystko przez drużynę koszykówki Lecha Poznań...

Aha, co z inflacją? Pierwszego stycznia 1995 roku nastąpiła denominacja złotego, potocznie zwana wymianą pieniędzy. Jeden nowy złoty odpowiadał 10 000 starych złotych. Wódka „Krakus” przez wymianą kosztowała 71 500 złotych - starych. Po przeliczeniu na nowego złotego - już tylko 7 złotych i 15 groszy....

(1) Lech przegrał z Jugoplastiką 73:120


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: