sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
Chodzi Szczęście po świecie...
2023-08-03 11:02

Opowiadanie ukazało się drukiem w książce „Opowiedz o szczęściu”, nakładem CD Media sp.z o.o., Poznań 2023, ISBN 978-83-951404-7-1.

Spotkałam Szczęście. Siedziało przy pniu pozostałym po starej wierzbie płaczącej. To było drzewo mego dzieciństwa... Teraz mądrzy botanicy powiedzieli, że w środku jest spróchniałe i trzeba je wyciąć, bo zagraża przechodniom z chodnika znajdującego się obok. Przyjechali fachowcy. Wyciągnęli wielką i głośną piłę spalinową. Wierzba padła. Podzieli ją potem na mniejsze kawałki i zaczęli wrzucać do maszyny do rozdrabniania drewna.

Z wierzby płaczącej pozostały trociny.

Z mego dzieciństwa pozostały wióry.


Usiadłam na pniu ukochanego drzewa. Westchnęłam. Szczęście też westchnęło. Przyjrzałam mu się dokładnie. Miało na sobie białą bluzkę i niebieskie spodnie. Włosy w kolorze platynowym były średniej wielkości. Delikatny wiatr ostrożnie nimi poruszał. Nie mogłam dostrzec koloru oczu. Czasami wydawały mi się niebieskie, czasami zielone lub czarne.
 - Przyglądasz się moim oczom.... - uśmiechnęło się – Masz rację. Nie wiadomo jakiego są koloru. Wszystko zależy jak na nie padnie blask słońca, cień chmury lub poświata księżyca. Tak samo jest z życiem, jest ono różne w zależności od światła, które na nie pada, w zależności od naszych oczu, którymi na nie patrzymy, w zależności od stanu naszej duszy, naszego serca, naszego rozumu...
 - Wcale nie – zaprzeczyłam – Nie ja wycięłam swoją wierzbę. Nie miałam na to żadnego wpływu, choćbym patrzyła przez dziesięć słońc i kilka księżyców. Ktoś zabrał mi ostatki dzieciństwa...
Szczęście uśmiechnęło się delikatnie:
 - A czy pomyślałaś o tym, że dzieciństwo przemija? Młodość też. Ba, wiek dojrzały, w którym teraz jesteś też kiedyś przeminie... Wszystko stanie się wspomnieniem. Ty też. Będą ciebie wspominać tak samo jak ty wspominasz wierzbę, koleżankę z podwórka, która odeszła na drugą stronę, swoich rodziców, ukochaną ciocię, kiedy odwiedzasz ich na cmentarzu...
 - Nie mów o śmierci, nie do twarzy ci z nią...
 - Śmierć jest towarzyszką życia. Spacerują po świecie razem. Twoja wierzba umarła. Spróchniała od środka. Rzeczywiście zagrażała przechodniom. Mogła w każdym momencie upaść na chodnik, przygnieść małe dziecko lub staruszkę. Usunięto ją. Rozdrobniono na wióry, by nadal przynosiła korzyści światu...
 - Jakie korzyści? Przedtem przynajmniej stała i dawała cień.
Szczęście odgarnęło włosy z czoła:
 - Teraz wysypano ją w ogródku. Chodzą po niej ludzie, a jej soki spływają do gleby, na której być może wyrośnie nowa wierzba. Wsypano ją do kompostownika, by przerodziła się w nawóz. Pod tą postacią da życie innym roślinom.
 - I co z tego.... mnie jest smutno... bo mojej wierzby już nie ma...
 - Ale była.... Siadałaś w jej cieniu i opowiadałaś szeptem o swoich kłopotach, o pierwszej miłości, o kilku zdradach... Tu zapaliłaś pierwszego papierosa i powiedziałaś, że nigdy w życiu nie będziesz palić. Czy pamiętasz śmierć mamy? To wierzba była świadkiem twych łez... Były też inne chwile... Opowiedziałaś jej o pierwszym pocałunku. To najpierw ona dowiedziała się, że będziesz matką. Pierwszy spacer z wózkiem był właśnie do niej, by pokazać swoje maleństwo...
Zaszkliły mi się oczy:
 - A teraz jej już nie ma... Odkąd zabrakło wierzby, jestem nieszczęśliwa.
 - Jest. W tobie. We wspomnieniach. Ciesz się,że miałaś swoją wierzbę. Ciesz się, że miałaś powiernika swych uczuć. Ciesz się, że był cierpliwy i dobry. Miałaś Szczęście...
Uśmiechnęło się błękitnymi oczyma. Siedząc na pniu po mojej wierzbie, poczułam pod stopami ciepło bijące spod gleby. Spojrzałam na kamienicę znajdującą się naprzeciwko nas. W jednym z okien mignęła mi twarz koleżanki z podstawówki.
 - Ona też ma być szczęśliwa? Niedawno straciła męża. Umierał na raka, w męczarniach, bo żadne lekarstwo nie przerywało mu bólu...

Tak, ona też ma swoje Szczęście. Patrzyła na ukochanego mężczyznę, na największą miłość swego życia, której nikt i nic nie mogło pomóc. Trzymała go za rękę, kiedy wył z bólu i konał miesiąc po miesiącu, dzień po dniu, godzina po godzinie... Cierpiała razem z nim. Jego cierpienie wzmagało jej męki. I odwrotnie.... Kiedy odzyskiwał przytomność, szeptał, że ją kocha. Ona mówiła mu to również. Poprzez ból, poprzez łzy, poprzez wielkie cierpienie, do samego końca, do ostatniego oddechu. Aż umarł. Przyszedł dla niej czas żałoby i rozpaczy. Siedziała sama przy pustym stole i łkała. Wtedy ja się zjawiłem. Utuliłem jej głowę i przemówiłem.... Zrozumiała, że jej ukochany jest szczęśliwy. Nic go już nie boli. W dalekim drugim świecie buduje właśnie dom dla nich obojga. Ona też powinna być teraz szczęśliwa, bo ktoś na nią czeka... Zobacz, właśnie idzie do niej wnuk. Uśmiecha się z okna do niego... Wnuk ją kocha, ona kocha jego. To jestem ja, to jest Szczęście...
A czy wiesz, że w czas zwykłej choroby, przeziębienia, anginy czy nawet złamania nogi też mogę zapukać do ciebie? Kiedy jesteś chora, masz wysoką gorączkę i nie możesz ruszyć się z łóżka, wydaje ci się, że jesteś nieszczęśliwa. Nikt do ciebie nie przychodzi, bo boi się, że się zarazi. Nikt cię o nic nie prosi, bo nie spełnisz żadnej prośby. Nie odwiedzają cię ani pochlebcy, ani lizusi, ani ludzie interesu. Bo w tej chwili nic nie zrobisz na ich rzecz. I dobrze. Niech niech siedzą w domach i czekają. Ty już wiesz, kto jest twoim przyjacielem, kto ciebie kocha, lubi, szanuje, kto nie opuści się w żadnej sytuacji, na kogo możesz zawsze liczyć. Ten ktoś jest przy tobie w czasie choroby. Pielęgnuje cię lub, jeśli jest daleko, interesuje się twoim zdrowiem. To ja, Szczęście, pomagam ci w odnalezieniu prawdziwe życzliwych tobie ludzi. Jestem tuż obok i wskazuję, kto godzien jest twojej uwagi...
Pewnego dnia zajrzałem do wielkiego domu, z kolumnami podtrzymującymi pozłacany ganek. Żyli tu dobrzy ludzie, którzy dzielili się dobrem z innymi. Teraz wszyscy płakali. Nie, śmierci tu nie zastałem. Choroby też nie. Okazało się, że bogaci ludzie zostali okradzeni. Kiedy bawili się na wielkim balu ku ich czci, złodzieje zakradli się do ich domu, otworzyli sejf i zabrali złoto i dolary. Na nic zdały się zamki szyfrowe, żelazne sztaby w drzwiach i tajne kamery w sufitach.... Co robić... Co robić.... Łkała rodzina, a jej głowa załamywała ręce nad pustym skarbcem. Usiadłem w fotelu z narzutą utkaną srebrną nitką. Uśmiechnąłem się do nich. „Nie płaczcie” - szepnąłem cicho, ale wszyscy mnie usłyszeli i ich płacz zamilkł. „Zdobyliście majątek uczciwie, żyliście prawie i godnie, jesteście mądrzy i dobrzy dla ludzi. Dorobicie się jeszcze wielu bogactw, które spożytkujecie dla dobra ludzkości.... Bo macie siebie. Jesteście rodziną. Szanujecie się wzajemnie i inni was szanują. Zaraz zjawi się tu mądry policjant i rozpocznie śledztwo. Jest szansa, że odzyskacie swój majątek, bo inni ludzie wam pomogą złapać złodziei. W tym właśnie tkwi wasze Szczęście. A teraz cieszcie się czasem bez pieniędzy. Zamiast wykwintnych potraw z najlepszej restauracji, usmażcie placki drożdżowe, ugotujcie ziemniaki i zjedźcie je z zsiadłym mlekiem. Opowiedzcie sobie stare dowcipy, obejrzyjcie film ze starego magnetowidu. Radujcie się życiem zwykłych ludzi, bo wkrótce może ponownie nadejść czas, kiedy będziecie bogaci i będziecie zastanawiać się, co zrobić z pieniędzmi... Dziś ja, Szczęście, jestem przy was... wykorzystajcie mnie....”
W czas swojej wędrówki po świecie spotkałem samotną kobietę z trójką dzieci. Mąż porzucił ja dla innej, mówił, że ładniejszej i lepszej. Jego ojcostwo ograniczyło się do przelewania zasądzonych alimentów. Nie odwiedzał swych dzieci, nie interesował się ich losem. Matka troszczyła o każdy wspólny dzień w rodzinie zwanej „niepełną”. Niesłusznie. Rodzina pełna byłą życzliwości i wzajemnej troski. Bywały dni trudne, bywały łatwe, pochmurne i słoneczne. Jak to w życiu bywa.... Tymczasem ojciec ponownie został ojcem. Miał troje dzieci z ładniejszą i lepszą. I w tej rodzinie, zwanej „normalną”, panował chaos. Mężczyzna pił, bił i urządzał regularne awantury. Jego potomstwo z drugiego małżeństwa uciekało do sąsiadów, w obawie przed kolejnymi razami. Wreszcie pobita, zmaltretowana druga żona wyprowadziła się do domu samotnej matki.... Rozpoczęła swą tułaczkę po świecie.... Zjawiłem się pewnego ranka u pierwszej. Dzieci skończyły śniadanie, wyszły do szkoły. Usiedliśmy przy stole i piliśmy kawę. Kobieta uśmiechnęła się do mnie. „Dobrze że moje dzieci mają spokojny dom... Dobrze Szczęście, że jesteś ze mną...”
Znam rodzinę, której ukradziono samochód.
 - Jak teraz sobie poradzimy? - pytał brat siostrę, a matka ojca.
 - Czym pojedziemy na basen i na angielski? Jak zrobimy wielkie zakupy w wielkim sklepie?
Byłem w pobliżu. Zapukałem do drzwi. Otworzono mi.
 - Kim jesteś? - zapytał nastolatek.
 - Wasze Szczęście.
Młodzieniec zaśmiał się.
 - No to wchodź. Może coś poradzisz. Jakoś ostatnio omijałeś nasz dom.
Ponure rodzinne miny patrzyły na mnie złowieszczo.
 - I co, i gdzie byłeś? Jak w niedzielę pojedziemy do naszego lasu, by podziwiać przyrodę? - jęknęła nastolatka, bo młodzież jest bezkompromisowa.
 - Rowerami. Macie w piwnicy stare rowery, których dawno nie używaliście. Jutro jest sobota, poświęćcie czas na doprowadzenie ich do porządku, wyczyśćcie, naprawcie, a w niedzielę jedźcie do lasu. Krokusy już kwitną... Są piękne...
Na twarzach pojawił się uśmiech.
- Racja! Dobrze Szczęście, że jesteś z nami!
A co powiesz o człowieku, który nagle stracił pracę? Czy może być zadowolony? Oczywiście! Jeśli ja jestem obok, to wkrótce jego życie odmieni się na lepsze. Będzie mógł zacząć je od nowa. Zmienić miejsce zamieszkania i poznać nowych ludzi. Zdobywać kolejne umiejętności, które przydadzą mu się w poszukiwaniu nowej pracy. Oczywiście, że nie będzie łatwo... ale Szczęściu też nie zawsze łatwo wędrować po świecie... Czasami moknę, czasami marznę, czasami jestem głodny, czasami przejedzony.. Zwłaszcza w czasie świąt.... Mam katar, kaszlę, gdy się przeziębię... Ale zawsze gdzieś obok każdego człowieka jestem...

Szczęście uśmiechnęło się. Wstałam z pnia po wierzbie płaczącej. Też się uśmiechnęłam. Zaprosiłam Szczęście na kawę. Wczoraj kupiłam nowy ekspres....


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: