sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
Baszta kiboli - cz. 2
2021-07-06 15:01

cz. II

Szef przytaknął i poszedł do radiowozu, by linią służbową powiadomić władze o żądaniach porywaczy. O ile rozmowy z władzami cywilnymi przebiegały spokojnie i służbowa komórka szefa nie czerwieniła się ze złości i złych wiadomości, o tyle dyskusje prowadzone za pomocą policyjnego radia miały już bardziej burzliwy przebieg.


– A co mnie obchodzi, że turyści chodzą po Ustce bez maseczek! Ja tu mam terrorystów i porywaczy. Natychmiast przyślijcie policjantów! Drogówkę też! Ściągnąć z szosy w Kobylnicy! A co mnie obchodzi ograniczenie prędkości! Atrapę suszarki postawić!
Tymczasem wokół rozciągniętej taśmy zaczęli się zbierać ludzie. Różni. Zwykli ciekawscy. Filmujący. Robiący zdjęcia. W ciągu godziny, podczas której nic się nie działo, pod basztę ściągnęli przedstawiciele mediów lokalnych i o charakterze ogólnopolskim. W internecie pojawiało się coraz więcej wiadomości o wydarzeniu w Słupsku. Żadna nie miała charakteru oficjalnego.
Porywacze odezwali się po dwóch godzinach.
– Żreć nam się chce! Podeślijcie tu żarcie. Z „Poranka”!
Porywacz przedstawił listę potraw zgodną z menu najsłynniejszego baru mlecznego w Słupsku.
– I niech ten wasz negocjator nam to dostarczy!
– Chwileczkę! - negocjator kontynuował negocjacje – Może niech będzie to ratownik medyczny. Obejrzy rany porwanych. Opatrzy. Da lekarstwa.
– I maseczki! I maseczki! - ryknął stojący w pobliżu ratownik.
– Żadnego ratownika! Ty nam przynieś! Tylko bez żadnych kamer i podsłuchów! Rozbierzemy cię do rosołu i sprawdzimy!
– To rosół też dostarczyć? - zapytał przysłuchujący się rozmowie policjant odpowiedzialny za catering z „Poranka”.
Szef i negocjator wzruszyli ramionami. Następnie ciężko westchnęli, kiedy ratownik medyczny wrzasnął im nad głowami:
– I maseczki im dać! I maseczki!
Podkomisarz opanowanym głosem poinformował porywaczy, że żarcie dostarczy, podsłuchów i kamer w nim nie będzie. Ani w jedzeniu, ani na negocjatorze.
Kiedy w barze „Poranek” szykowano na wynos jedzenie zgodnie z zamówieniem, a podkomisarz przygotowywał się do wejście do baszty, szef wziął na klatę najgorsze z wyzwań – oficjalną rozmowę z mediami.
Gestem dłoni „Chodźcie do mnie”, zaprosił dziennikarzy pod sąsiadujący z basztą blok mieszkalny. Wygłosił oficjalny komunikat zawarty w słowach „Państwo wiecie tyle, co i ja, a może więcej, bo dziennikarze zawsze wiedzą więcej. Szturmu na basztę nie będzie, bo brygada poszła na Gdańsk, drogówka umie tylko strzelać radarem, a zwykli mundurowi od roku jedynie sprawdzają obecność maseczek na twarzach obywateli. Jak „Poranek” przygotuje jedzenie, to negocjator pójdzie z nim do baszty i będzie tam negocjował. Dziękuję państwu.” I wrócił za taśmę nie odpowiadając na żadne z pytań typu „Kto otworzy Gryfię?”, „Kto odpowie za życie porwanych, jeśli nikt Gryfii nie otworzy?”, „Jak zareagowała władza wykonawcza?”, „Kiedy zbierze się sejm?”, „Kiedy nastąpi odbudowa baszty, jeśli terroryści wysadzą ją w powietrze” oraz „Czy podwyżka cen jajek w Słupsku ma związek z porwaniem ludzi z Koszalina?”.
Tymczasem bar mleczy „Poranek” jedzenie przywiózł, a negocjator przygotowywał się do wejścia na teren zajęty przez zdesperowanych kibiców. Szef udzielał mu ostatnich tradycyjnych policyjnych porad:
– Rozglądaj się uważnie. Notuj w pamięci każdy szczegół. I nie daj się zabić.
Poklepał swego podwładnego po ramieniu. Ten ruszył w stronę wejścia do baszty. Osłaniał go jedyny obecny policjant ubrany na czarno, z karabinkiem snajperskim gotowym do strzału. Człowiek był akurat na L4 z powodu naderwania mięśnia trójgłowego, ale ściągnięto go z domu, bo jakiś antyterrorysta być musiał. W ostatniej dosłownie chwili przed przekroczeniem drzwi, podbiegł ratownik z maseczkami FFP2:
– Proszę dać wszystkim! Niech założą, bo wirusa złapią.
Negocjator tradycyjnie ciężko westchnął i przekroczył próg między porywaczami a światem zewnętrznym.
Na parterze pod ścianą siedziało dwóch kiboli z Koszalina. Ręce mieli z tyłu, w ustach kneble. We włosach tkwiła czerwona substancja przypominająca krew. Ubrania pokryte było czerwonymi plamami. Trójka ze Słupska ustawiła się w trójkąt. Każdy trzymał kij baseballowy. Janusz postawił torby z jedzeniem na podłodze. Zdjął kurtkę. Podniósł ręce do góry pokazując, że nie ma broni. Jego zmysły notowały każdy szczegół. Pociągnął nosem. Spojrzał w oczy porywaczom.
– No panowie, koniec z tą mistyfikacją. Też jestem kibicem i chcę wiedzieć, o co tak naprawdę tu chodzi.
Tym razem ciężko westchnęli kibice. Kobra odłożył kij, zajrzał do toreb.
– W porządku. Jedzenie. Proponują żebyśmy pogadali przy żarciu. Jadł pan śniadanie?
– Nie.
– To zapraszamy. Żarcie na koszt podatnika.
Koszalinianie wysunęli ręce zza pleców. Wcale nie byli skuci. Wyjęli kneble z ust. Cała szóstka usiadła na podłodze i zaczęła konsumowanie.
– Jeśli jesteś pan kibicem, to tęsknisz za meczami, no nie? - zaczął rozmowę Zakapior.
– Jasne – przytaknął Janusz.
– A teraz co.... człowiek siedzi przed kompem, ani porządnie pokrzyczeć, ani się spotkać przed meczem z kumplami na piwie....
– Ani po meczu komu dać w mordę... - dodał Zakapiór.
– No to myśmy się tak porozumieli, ponad podziałami, że trza coś zrobić, bo tak jak jest dłużej być nie może – rzekł Padalec nakładając na talerz kotleta jajecznego.
Kobra nałożył sobie ziemniaczanego i polał sosem koperkowym. W trakcie tej czynności, a następnie jedzenia tego, co na talerzu, wyjaśnił Januszowi o co w tym wszystkim chodzi:
– Dogadaliśmy się z grupami kibiców w całej Polsce. Ponad podziałami. Bez względu na kosy i zgody. Za piętnaście minut wszyscy dowiedzą się, że w odwecie za porwanie kibiców z Koszalina, koszalińscy porwali kibiców ze Słupska. Właśnie powinni wchodzić do Domku Kata przy Grodzkiej w Koszalinie. W ciągu najbliższej godziny powinno stać się więcej ciekawych rzeczy w całej Polsce. Dlatego musisz pan tu negocjować z nami przez półtorej godziny.
– A jak nie zechcę?
Kibice zaczęli się śmiać.
– Panie, wsuwaj pan śniadanie. Specjalnie zamówiliśmy dodatkową porcję. Dobre żarcie nie może się zmarnować.
Janusz skusił się na naleśniki z twarogiem i śmietaną.
– A jeśli wyjdę stąd i powiem, że to mistyfikacja, że nie ma żadnego zagrożenia życia.
Kibice zaśmiali się. Kobra sięgnął po kawałek omleta barowego.
– To się jeszcze okaże czy jest, czy nie ma. Będzie pan mógł mówić, co pan chce. A tak w ogóle to jak się pan tak szybko połapał, że porwania nie było?
– Po pierwsze porywaliście się w bardzo widocznych miejscach, tak żeby widać było, kto kogo porwał. Po drugie – wysunęliście żądania, których nie sposób spełnić, co oznaczało, że przeciągacie negocjacje. A po trzecie – jak na ilość rzekomej krwi na ubraniach, podłodze to nie trzeba być negocjatorem, a jedynie zwykłym psem, by wyczuć, że to keczup. Pikantny. Od razu jak wszedłem, poczułem go.
Kibice pokiwali głowami.
– A mówiłem, żeby wziąć łagodny. Mniej capi... - podsumował węch negocjatora Padalec.
Po godzinie i pół negocjator wyszedł cały i zdrowy z baszty. Rozejrzał się i ujrzał wokół taśmy tłum nieprzestrzegający obostrzeń. Strajk Kobiet i Strajk Przedsiębiorców stał z transparentem wspierającym kibiców. Na innym widniało hasło „Otwierać wszystko”. Przez Słupię przerzucono most pontonowy, na którym ulokowali się artyści scen słupskich. Recytowali i śpiewali utwory o charakterze protestacyjnym. Motywem przewodnim była etiuda rewolucyjna Chopina.
Szef siedział na turystycznym krzesełku przed wejściem do baszty.
– I co? Wszyscy żyją? - zapytał dziwnie obojętnym głosem.
– A maseczki!? Nałożyli maseczki? - dołożył pytanie ratownik medyczny.
Wszyscy, którzy słyszeli pytanie, ciężko westchnęli.
– Wszyscy żyją. Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. To nie jest zwykłe porwanie.
– Tak, wiem.... Zerknij do internetu.... - podał tablet.
W sieci wrzało. Porwano kibiców w całej Polsce. Wałbrzych porwał tych z Wrocławia i zamknął się z nimi w wieży widokowej Starej Kopalni. Wrocław z porwanymi wałbrzyszanami zamknął się w rotundzie Panoramy Racławickiej. Zagrozili, że w przypadku niezrealizowania żądań stoczą nową bitwę pod Racławicami. W Krakowie kibice Cracovii zajęli jedną z sal na Wawelu trzymając tam kibiców Wisły. Drugą opanowali wiślacy z porwanymi cracovianami. Problemem stało się toaleta znajdująca się na korytarzu pomiędzy salami. Do akcji musiał wkroczyć policyjny negocjator i udało mu się wynegocjować korzystanie z wc przez obie strony. Kobiet żądnych nie było, zatem jeden sracz wystarczył. Liczne porwania zanotowano na Śląsku. Ze względu na ilość klubów sportowych, podziale Śląska na Śląsk i Zagłębie, ludzie stracili orientację kto kogo i gdzie. W każdym razie opanowano katowicki „Spodek”, kopalnię Guido, zamek Hochbergów w Pszczynie. Wokół browaru w Tychach zdążono ustawić blokadę, gdyż atak kiboli na ten obiekt mógł przynieść nieobliczalne skutki.
W Białymstoku kibole tamtejszej Jagiellonii nie mieli kogo porwać, więc porwali samych siebie i zabarykadowali się w siedzibie Akademii Medycznej, czyli pałacu Branickich.
Najgorzej sytuacja przedstawiała się w Trójmieście. Na stadionie Arki w Gdyni, w klatce przeznaczonej dla kibiców drużyny przyjezdnej, zamknęli się razem kibice Arki i Lechii Gdańsk. Prowadzili transmisję live z miejsca wydarzeń. Zagrozili, że jeśli stadiony nie zostaną otwarte, pozabijają się wzajemnie. A atmosfera w klatce gęstniała coraz bardziej.... Rozmowy terapeutyczne z kibicami zaczął prowadzić policyjny psycholog. Psychiatra zaproponował, żeby podesłać do klatki pizzę ze środkami uspakajającymi. Nic z tego. Kibice odmówili jedzenia.
Brygada wróciła spod Gdańska i otoczyła basztę.
Premier zwołał alarmowe zebranie sztabu kryzysowego.
Szef i negocjator siedzieli wygodnie w policyjnym aucie.....

– Janusz! Janusz! Obudź się! Szef dzwoni! Z prywatnego!
Podkomisarz Janusz Kossakowski otworzył oczy. Stała nad nim żona z telefonem w dłoni.
– Taaakkkk..... Słuuuchaaam.... - ziewnął.
– Natychmiast pod Basztę Czarownic!
– Tak jest! - zerwał się z łóżka i stanął na baczność – Zaraz będę!
Oddał telefon żonie.
– Stara! Dawaj świeże gacie i maseczkę! Zaczęło się!

Baszta Czarownic w Słupsku - baszta starego, wybudowanego w okresie od początku XIV do połowy XV wieku obwarowania miasta. W XVII wieku wnętrze Baszty Czarownic zostało przekształcone na więzienie. W więzieniu tym przetrzymywano kobiety w czasie śledztwa, które polegało głównie na zadawaniu tortur, kobiety te posądzano o czynienie czarów i przetrzymywano je również tu przed egzekucją – spaleniem na stosie. Ostatnią ofiarą procesu o czary w pruskim wówczas Słupsku, była katoliczka Trina Papisten.
Odbudowa baszty czarownic miała miejsce w latach 1970–1973, nastąpiło przy tym przekształcenie wnętrz i elewacji od strony miasta. Baszta znajduje się przy współczesnej alei Francesco Nullo 13.

 



Słupsk 2011


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: