sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
Baszta kiboli - cz. 1
2021-07-06 15:03

Opowiadanie science fiction z czasów pandemii w 2020/21

wyróżnienie w konkursie literackim „Opowiedz to miasto” zorganizowanym przez Cepelin Books w Słupsku


cz. I

Podkomisarz Janusz Kossakowski zerknął w lustro. Było to konieczne podczas porannego golenia. Spojrzał sobie w oczy. Poruszył szczęką. Pokiwał głową. Wszystko grało. Nie miał sobie nic do zarzucenia.
Dzień zaczął się jak każdy normalny w czasie pandemii. Spokojnie. Jak każdy zresztą w czasie pandemii. W czasie wielkiej zarazy, zarażonego wirusa lub jak go tam zwał, rodem zza chińskiego muru, obawiali się również przestępcy. Mniej było włamań, pobić praktycznie wcale, a zabójstwa żadnego dawno w Słupsku nie zanotowano. Policja pracowała głównie w terenie zabezpieczając podejrzane marsze w aglomeracjach typu Trójmiasto, Warszawa i inne. Podkomisarz jako spec od kryminalistyki miał praktycznie wolne. W ciągu roku pandemii ukończył zdalnie kilka specjalistycznych kursów, w tym ten najważniejszy – negocjatora ze specjalizacją negocjacji z terrorystami. Marzył o wielkiej akcji i rozmowach z przestępcami z najwyższej półki. Nie przypuszczał, że właśnie tego dnia jego marzenia się spełnią....
Dźwięk telefonu oderwał podkomisarza od marzeń i wpatrywania się w lustro.
– Melduję się ! - wrzasnął, bo wyświetlił się prywatny numer szefa słupskiej policji.
– Natychmiast pod Basztę Czarownic! - odwrzasnął szef.
– Tak jest!
W ciągu piętnastu minut podkomisarz Janusz zjawił się w okolicy baszty. W promieniu 100 metrów od obiektu rozciągała się biało-czerwona patriotyczna taśma. Przebiegała również przez Słupię, która spokojnie płynęła nie czując, że jest w strefie niebezpiecznej. Tam, gdzie był stały ląd, stali policjanci w niebieskich mundurach. Jak na policjantów przystało oczywiście.
Szklana elewacja na parterze pokryta była czarnym produktem typu farba lub spray. Przed głównym wejściem do baszty tkwił szef z megafonem w dłoni i tabletem pod pachą.
– Co jest? Baszta zniszczona? - zapytał podkomisarz widząc pomazane szkło.
– Gorzej. Porwanie.
– A gdzie nasza brygada antyterrorystyczna?
– Brygada poszła na Gdańsk. Obstawiają strajk kobiet.
– A ta z Koszalina?
– W Szczecinie. Obstawiają strajk małych i średnich przedsiębiorców.
– Jasne, wiadomo, pandemia.... A tak w ogóle to kto kogo sterroryzował, porwał i zgwałcił?
Szef ciężko westchnął:
– Gwałtu nie było, chociaż w akcję zaangażowani są sami faceci. Jednak sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Kibole ze Słupska porwali kiboli z Koszalina.
Gorszej wiadomości być nie mogło. Wewnętrzna walka pomiędzy kibicami (wyraz bliskoznaczny do słowa „kibol”) znana była od lat. Do tej pory była to głównie walka na okrzyki lub ręczna z pogwałceniem wszelkich zasad sportów walki, zwanych od pewnego czasu MMA. Czasami ktoś komuś przywalił i kończyło się na kilku szwach i pękniętych łukach brwiowych. Porwań nie notowano.
– Z Koszalina porwano Zakapiora i Zakapióra.
– Dali się ot tak porwać? - nie mógł uwierzyć podkomisarz.
Obaj porwani byli nieformalnymi szefami grupy fanatycznych kibiców wszystkiego, co w sporcie koszalińskie.
– Dali. Mamy nagrania z koszalińskiego monitoringu.
Szef oddał megafon stojącemu najbliżej policjantowi i przesunął palcem po tablecie. Na ekranie pojawił się obraz ciemnej ulicy i jasno oświetlonego miejsca pod latarnią, na której była kamera. Ta zarejestrowała Zakapiora spacerującego z psem rasy york, na którego trzech facetów w maseczkach ochronnych FFP2 narzuca koc, związuje i pakuje do bagażnika podejrzanej furgonetki. Zaraz, coś nie tak.... nie na psie, ale na kibicu ten koc wylądował.
– Pies wrócił sam do domu i kobieta Zakapiora zawiadomiła policję, że coś się złego stało z jej facetem. Nigdy by nie opuścił psa – oznajmił szef – A teraz drugi obrazek. Prawie identyczny. Zakapiór poszedł wieczorem po papierosy na stację benzynową pod swoim blokiem. Dorwali go za dystrybutorem z bezołowiową.
– Też kobieta zawiadomiła?
– Nie. Matka. On mieszka z mamusią. Papierosy były dla niej.
– Furgonetkę trzeba zlokalizować.
– Tam stoi. Ukradziona ze szrota w Słupsku.
Auto stało za taśmą, tuż przy głównym wejściu do baszty. Tuż obok karetki pogotowia zdjętej z akcji „pandemia”.
– O, dojechała do Koszalina i z powrotem? Szkoda na szrot ....
– Karetki czy furgonetki? - zapytał policjant stojący za taśmą ostrzegawczą.
– Furgonetki. Karetka jeździ tylko po Słupsku. Odciski zebrane? Może uda się ustalić kim są porywacze...
Szef ponownie ciężko westchnął. Nie było takiej konieczności. Godzinę wcześniej porywacze zadzwonili, przedstawili się i powiedzieli, że jeszcze zadzwonią. Było to trzech nieoficjalnych szefów słupskich kibiców: Padalec, Kobra i Żmija.
– A kamery ze Słupska? Co zarejestrowały?
Szef przejechał palcem po tablecie. Porywacze nie ukrywali się. Jechali ulicami z kamerami, stanęli kilka razy, nawet światłami mrugnęli.
– Wiedzieli, że monitoring w mieście działa. Ale dlaczego nie zadziałał alarm przy baszcie?
– Żmija jest inżynierem elektrotechnikiem. Wybitnym. Po prostu wyłączył – oznajmił szef.
– A o co im chodzi? Przedstawili żądania? - zapytał podkomisarz.
W tym momencie odezwał się telefon szefa. Ten prywatny. Porywacze mieli gdzieś wtykę, skoro go znali. Szef podał telefon Januszowi:
– Gadaj z nimi. Jesteś negocjatorem. Zdalnym, ale jesteś. Niech ten pandemiczny wirtualny kurs na coś się wreszcie przyda.
– Podkomisarz Janusz Kossakowski. Słucham. …. Aha.... No, mieszkam w Słupsku..... Rozumiem.... - oddał telefon – Kazali włączyć internet i obejrzeć strony kibiców Słupska i Koszalina. Powiedzieli, że to co tam jest, wkrótce będzie na najważniejszych portalach informacyjnych. Tam też pojawią się ich żądania.
W internecie ujrzeli wnętrze baszty i dwóch osobników zakutych w kajdanki, z zakrwawionym czołem, w klubowych koszalińskich bluzach również ze śladami krwi.
– O, nie mają maseczek! - jęknął ratownik z pogotowia – Trzeba natychmiast zażądać, żeby włożyli.
Rzeczywiście. Porwani mieli zatkane usta kneblem. Nos był otwarty. Szef udał, że nie słyszy. Miał inny problem na głowie.
– Zaraz opublikują to na innych stronach i będziemy tu mieć nalot dziennikarzy ze wszystkich możliwych mediów....
– Może wyłączyć internet w całej okolicy? - zapytał negocjator.
– Nie można. Pandemia. Zdalne nauczanie. Poczekajmy na żądania. Może uda się je spełnić...
Pojawiły się po paru minutach. Wszystkich zatkało. Pod zdjęciem porwanych, wielkimi literami, porywacze napisali: „Hale i stadiony dla kibiców! Żądamy otwarcia!”. Dalej, już mniejszymi oczywiście było, że w razie niespełnienia żądań, kibice stracą życie, a baszta zostanie wysadzona w powietrze.
– Nie rozumiem.... A okup? A samolot? A inne typowe dla porwań żądania? - głośno myślał szef.
Negocjator poklepał go po ramieniu:
– To proste. Kibice chcą oglądać mecze nie w sieci, ale na żywo. Żądają wejścia na widownię.
– Ale my nie możemy ot tak sobie otworzyć hali „Gryfia”. Pandemia jest. Przecież to rozporządzenie rządu zamknęło widownię... Co ja gadam, nie jedną, w całej Polsce. Jeśli otworzymy naszą, inni też zechcą, żeby otworzyć... To leży w gestii premiera, nie naszym... Nie wiedzą o tym?
– Wiedzą i dlatego podjęli drastyczne kroki. Myślę, że trzeba zawiadomić władze wojewódzkie. Niech tamci się z tym motają. Od roku przyjmują interesantów wirtualnie, niech trochę popracują. Pan niech powiadamia, ja będę przeciągał negocjacje. Aha, trzeba ściągnąć więcej policji. Tu zaraz będzie tłum kibiców...


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: