- Witamy państwa serdecznie na naszej wycieczce w przeszłość. Cieszymy się, że w tę jedyną i niezwykłą noc w roku, nazwaną Nocą Muzeów, wybrali państwo właśnie nas. Zaraz udamy się do równie niezwykłego miejsca - sztolni walimskich, by następnie o północy stawić się w legendarnym średniowiecznym zamku Grodno w Zagórzu Śląskim. Zapewne część z państwa była już w sztolniach, na zamku i zna historię tych miejsc. Proszę jednak pozwolić tym, którzy nie byli, na wysłuchanie moich opowieści o dwóch niezwykłych miejscach Ziemi Wałbrzyskiej…. – przewodnik wycieczki usiadł na siedzeniu obok kierowcy – Zatem ruszamy!
Silnik zaskoczył i stary niebieski Jelcz 043, zwany historycznie „ogórkiem”, ruszył dostojnie sprzed budynku Teatru Dramatycznego. W autobusie panowało poruszenie, młodzi cichutko śmiali się, starsi wsłuchiwali się w pracę umieszczonego na przodzie „6-cylindrowego, silnika wysokoprężnego typu Skoda 706RT, o pojemności skokowej 11 781 cm³ i mocy maksymalnej 117,6 kW (160 KM), któremu towarzyszyła 5-biegowa manualna, zsynchronizowana skrzynią biegów”. Oczywiście o tym wszystkim poinformował przewodnik podczas dojazdu do dzielnicy Nowe Miasto.
- A oto nasze Nowe Miasto, kiedyś reprezentacyjna dzielnica Wałbrzycha. Od wielu lat interesują się nią architekci z różnych zakątków świata. Rzadko bowiem można spotkać tak rozległy obszar urbanistyczny, budowany od podstaw w stylu modernistycznym. Planuje się rewitalizację tej dzielnicy…
Aśka przymknęła oczy. Nowe Miasto… dzielnica jej młodości i starości… Wiek dojrzały spędziła w innej części miasta. Po przejściu na emeryturę wróciła. Zna tu każdy kąt, każda uliczkę, każde miejsce. Nie musi słuchać. Sztolnie walimskie też zna. O zamku w Zagórzu Śląskim nie ma co wspominać. Nie pamięta, ile razy odwiedzała to miejsce. Kiedy wysłała SMS-a na konkurs, w którym wygraną były podwójne bilety na tę wycieczkę, myślała, że ktoś z nią pojedzie. Ktoś konkretny. Nie wykazał jednak zainteresowania wyprawą – „Do Walimia? Do tej piwnicy, gdzie zimno i wilgotno? Po co? Reumatyzmu się nabawić? A Zagórze znam na pamięć. Zresztą jak ja wejdę na górę? A ty jak wejdziesz? Pewnie o tym, nie pomyślałaś. Ta wycieczka nie ma sensu!” – usłyszała przez telefon od kandydata na towarzysza starości. Chciała opowiedzieć mu o swoim dzieciństwie na Nowym Mieście, o pierwszym pobycie w Walimiu, o pierwszym papierosie, może o pierwszym pocałunku …. Nic z tego. Facet pewnie siedzi w domu i narzeka na system, rząd, kościół i całą resztę. „Wolny” bilet oddała grupie młodzieży, która chciała przemycić do autokaru kolegę bez biletu. Młodzi siedzieli z tyłu i śmiali się z „ogórka”, jego dziwacznych siedzeń, wielkiej obudowy silnika i hałasu, jaki wydawał.
„Zupełnie tak samo jak kiedyś’ – Aśka westchnęła tak głośno, że zwróciło to uwagę siedzącego obok niej mężczyzny.
- O, pewnie przypomina sobie pani czasy, kiedy jeździło się czymś takim na szkolne wycieczki – uśmiechnął się. – W mojej klasie zawsze była walka o miejsca na końcu.
- W mojej też. Prymusów wypychało się na początek, część zajmowała miejsca pośrodku autobusu, a reszta na zasadzie kto pierwszy ten lepszy.
- A pamięta pani, co się na tym końcu robiło?
Aśka roześmiała się:
- Jasne, że pamiętam. Paliło się lub całowało.
- A w której grupie była pani?
Aśkę zatkało.
- O, przepraszam, pani na pewno siedziała na przodzie.
Zatkało ją po raz drugi. Musi szybko coś odpalić:
- Pan to pewnie był w tej czwartej.
- Czyli… -
- Tej pijącej z tyłu.
Mężczyzna zaśmiał się:
- A skąd pani wie… pozwoli pani, że się przedstawię – Zygmunt.
- Joanna.
- D’arc?
- A dlaczego Joanna D’arc?
- Bo pani od prymusów z przodu.
Dziewczyny z grupy tylnej zapiszczały.
- Różnie bywało.
- U mnie też różnie.
Zaległo milczenie. Aśka nigdy nie całowała się na tylnym siedzeniu podczas szkolnych wycieczek. Teraz zdała sobie sprawę, że nie jest to powód do dumy.
- Wie pani, ja nigdy nie siedziałem na przodzie. Chuliganem byłem.
Nie, nie przyzna się do braku kontaktów o charakterze erotycznym na końcu autobusu.
- Nikt nie jest doskonały.
- Ja to umiem nawet po angielsku:„nobody’s perfect”. Uwielbiam „Pół żartem, pół serio”.
Znowu milczenie. Kłopotliwe.
- Ciekawe, czy ta wycieczka będzie ciekawa – zaczęła Aśka.
- Ja tam nie miałem wyjścia, musiałem pojechać. Wie pani, mieszkam z synem, stary chłop i ani myśli się żenić lub chociaż wyprowadzić na swoje z jakąś kobietą. I jak syn mi powiedział, że jedna koleżanka przyjeżdża i przydałaby się wolna chata, od razu powiedziałem, że chcę na tę wycieczkę. Syn kupił bilet i jadę. Wie pani, może wpadną i zrobią jakiegoś wnuka.
- Jak będą chcieli to zrobią, jak nie, to nie zrobią. Dzisiaj młodzi znają różne sposoby, żeby nie zrobić. A ja wygrałam w konkursie SMS-owym.
- To chyba były podwójne bilety?
- Były. Jeden oddałam tym z tyłu.
- Proszę państwa, zbliżamy się do Walimia. Walim to niezwykła miejscowość. To tu w czasie II wojny światowej hitlerowcy postanowili wybudować system podziemnych korytarzy, być może - fabrykę zbrojeniową. Głównym celem prowadzonych na dużą skalę prac górniczych i budowlanych było wykonanie połączonego ze sobą systemu obiektów – kompleksów składających się z części podziemnej i nadziemnej. To Riese - Olbrzym. Dzisiaj część jest udostępniona turystom: podziemia zamku Książ, Osówka, Włodarz i właśnie sztolnie Walim-Rzeczka. Więcej na temat tajemnic Gór Sowich już na miejscu. Proszę zabrać ze sobą ciepłe okrycia, w sztolniach jest zimno.
Joanna wyciągnęła z reklamówki niebieski polar. Zygmunt założył sweter, który trzymał w dłoni. „Jelcz” stanął. Powoli wszyscy wyszli na zewnątrz. Przywitało ich ciepłe majowe powietrze. Na bezchmurnym niebie pojawił się księżyc, ale zachodzące słońce nadal świeciło.
- Byłam tu w siedemdziesiątym pierwszym…. Ze szkolną wycieczką – odezwała się Aśka. Zygmunt pokiwał głową:
- Ja też w tamtych czasach… z kolegami… Wycieczka była udana?
Idealna. Wspaniała. Jest co wspominać. Ósma klasa podstawówki. Koniec dzieciństwa i początek młodości miał miejsce w Górach Sowich.
- Bardzo udana. A pańskie wyprawy z kolegami?
- Też niczego sobie.
Wycieczka weszła do sztolni. Przewodnik opowiadał właśnie historię budowy Olbrzyma. Aśka i Zygmunt nie słuchali. Patrzyli na spływającą ze skał wodę i wspominali… każdy swoją historię….
(opowiadanie zajęło pierwsze miejsce w "Konkursie na powiastkę/bajkę filozoficzną dla dzieci i młodzieży zorganizowanym przez ODN w Poznaniu w 2024 roku")
Dawno temu, może za górami i za lasami, ale na pewno przy ujściu rzeki Kaystros do Morza Egejskiego, leżało miasto Efez. Mówiono, że założycielem miasta był Androklos, syn ateńskiego króla Kodrosa. Ów królewicz wyruszył na wyprawę wojenną, ale wcześniej wyrocznia przepowiedział mu, że założy swoje miasto w miejscu, gdzie spotka rybę i dzika. I właśnie nad Kaystros spotkał rybaków piekących ryby. Jedna z ryb wpadła do ogniska. Iskry zapaliły pobliskie krzaki, a ogień wypłoszył z nich dzika. Właśnie w tym miejscu, na północnym zboczu góry Pion, powstało miasto nazwane Efezem. W tym też mieście, pięćset lat przed naszą erą, urodził się Heraklit, mędrzec i filozof.
Kto to filozof i co to filozofia...?
(opowiadanie otrzymało wyróżnienie w III edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Magia Futura w Krakowie w 2024 roku)
(opowiadanie otrzymało wyróżnienie w IV Edycji Konkursu Literackiego Pałac w Gądnie w 2023 roku, znajduje się w pokonkursowym wydawnictwie e-booka oraz na stronie
https://www.facebook.com/photo?fbid=774944041397427&set=a.517913603767140 )
(opowiadanie ukazało się w książce "Opowiedz o samotności", która ukazała się nakładem CD Media Poznań 2024 ISBN 978-83-951404-9-5)
(opowiadanie zostało przetłumaczone na język esperanto, ukazało się w "Zeszytach Białostockich" nr 13, ISBN 978-83-66137-79-0 str.101, do pobrania w pdf na
https://espero.bialystok.pl/wp-content/uploads/2023/12/13aj-bjalistokaj-kajeroj.pdf?v=9b7d173b068d )