sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
Piesek
2023-10-25 11:48


Opowiadanie zostało wyróżnione w Przeglądzie Twórczości Dzieci i Młodzieży (kategoria - dorośli) „Lipa 23” w Bielsku - Białej, ukazało się w wydawnictwie pokonkursowym ISBN 978-83-964598-1-7.


Ostrożnie stąpała po chodniku podpierając się kulą ortopedyczną. Rozglądała się wokół. Od dwóch miesięcy nie wychodziła na ulicę. Choroba zapędziła ją do szpitala. Po miesiącu znalazła się w domu. Wreszcie nadszedł czas, kiedy powiedziano jej, że może wyjść.
Dzień był słoneczny. Kolorowy. Jesienny. Pod stopami szeleściły liście. Po drugiej strony ulicy czerwieniło się drzewo, którego nazwy nie znała. Może to buk? - przemknęło jej przez myśl, kiedy patrzyła jak delikatny wiatr porusza liśćmi.
Właściwie powinna być szczęśliwa. Choroba, chociaż pozostawiła ślady, minęła. „Będzie pani jeszcze długo żyć” - powiedział młody lekarz w przychodni. Uśmiechnęła się. Żyć.... łatwo powiedzieć.... jak odnaleźć sens życia? Starość nie przypomina kolorowej słonecznej jesieni...
Przystanęła. Pierwszy spacer, należy oszczędzać siły, żeby spokojnie wrócić do domu. W tym momencie rozległo się szczekanie psa. „Zupełnie jak mój Kajtek” - skojarzyła. Łza zakręciła się jej w oku. Kajtek był z nią dziesięć lat. Kiedy rozchorowała się i poszła do szpitala, on powędrował za tęczowy most.
Teraz spojrzała w stronę psiego szczekania. Nie uwierzyła. Nie tylko szczekanie było podobne do Kajtkowego. Piesek też był bardzo podobny. Te same czarne uszy, ta sama szaro-biała sierść i prawa przednia łapka w białej skarpetce.
– To niemożliwe – szepnęła sama do siebie.
Piesek patrzył na nią. Jego głos był radosny. Ogon poruszał się wesoło we wszystkie strony. Na smyczy trzymała go dziewczyna, może dziesięcioletnia, może o rok młodsza.
– Kajtuś, idziemy, wracamy do auta, chodź, nie zaczepiaj ludzi – tłumaczyła spokojnym głosem.
Piesek nie reagował. Wpatrzony w stojącą po drugiej stronie ulicy kobietę z kulą nadal wesoło szczekał. Ona natomiast stała nieruchomo.
– To niemożliwe – powtórzyła.
Do dziewczynki podeszła młoda kobieta. Zauważyła zainteresowanie psa panią z drugiej strony ulicy.
– Kajtek, nie zaczepiaj ludzi. Wracamy.
Lekko szarpnęła za smycz. Piesek prawie wbił się łapkami w chodnik. Kobieta wzięła go na ręce. Wyrwał się i przebiegł na drugą stronę.
Zaczęła płakać, kiedy małe żyjątko rozpoczęło taniec radości wokół niej. Odrzuciła kulę, kucnęła. Kajtek zlizał jej łzy z policzka.
– Piesku ukochany, przecież ty nie .... - bała się dokończyć.
Kobieta z dzieckiem przeszły na drugą stronę ulicy. Nie rozumiały, co się dzieje, co się wydarzyło.
– Przepraszamy panią bardzo za zachowanie pieska, ale nie wiemy, co się stało.
– To moje zwierzątko...
– Jak to? Nie rozumiem... pani Kajtka umarła w szpitalu...
Bez pomocy kuli wstała z psem na ręku.
– Nie proszę pani, ja żyję. Jeszcze żyję.
Do rozmawiających dołączył mężczyzna.
– Co się dzieje?
– Ta pani twierdzi, że jest właścicielką Kajtka.
– To niemożliwe. Rodzina właścicielki psa oddała nam go po jej śmierci. Sześć tygodni temu. Powiedziała nawet, żeby imienia nie zmieniać, to pies łatwiej się do nas przyzwyczai. Nasz pies na pewno jest podobny do pani pupila.
– Przestań, popatrz na psa...
Trzymany na rękach Kajtek machał ogonem i wpatrywał się w jej twarz. Był szczęśliwy.
– Zaraz, zaraz.... zadzwonię do tego faceta, co dał psa....
Mężczyzna wyciągnął telefon.
– Witam, ja w sprawie Kajtka. … Nie, ma się dobrze... Tylko, że dziś spotkaliśmy panią, która twierdzi, że to jej piesek... Obok centrum handlowego na osiedlu... Starsza, porusza się o kuli... Słucham? …. No nie wierzę! Wyście chyba poszaleli! Żegnam pana!
Wszyscy, łącznie z Kajtkiem, spojrzeli na mężczyznę. Ten zacisnął zęby, schował telefon i głęboko westchnął.
– Przepraszam panią.... Tak, to pani piesek... Facet powiedział, że oddał psa, kiedy pani była w szpitalu. Nikt z rodziny nie miał czasu, by się nim zajmować. Powiedzieli, że pani nie żyje, żeby łatwiej było się go pozbyć.... Takie branie na litość...
– A mnie powiedzieli, że on nie żyje... - przytuliła Kajtka.
Zrobiło się smutno. Słońce zaszło za chmury. Każdy zadawał sobie pytanie „Co teraz będzie?”
– Tatusiu, mamusiu, a może zabierzemy panią ze sobą. Zrobimy herbatę i porozmawiamy na temat Kajtka. Może będzie miał dwa domy? Gdyby pani znowu poszła do szpitala, miałby swoje legowisko u nas... - cicho zaproponowała dziewczynka.
– Świetny pomysł! Zapraszamy panią do siebie – uśmiechnął się mężczyzna.
Postawiła Kajtka na chodnik i podała smycz dziewczynce. Ruszyli w stronę zaparkowanego auta. Piesek radośnie machając ogonem szedł między nią a dzieckiem.
Spoza chmur wyszło słońce.


Autentyczny "Maluch" z autentycznej Bielsko-Białej październik 2023


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: