sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
Ludzie o perłowych włosach część 3
2015-11-24 15:05

Wiolka
– O „34” i pierwszym ogólniaku na Paderewskiego to mi nie wspominaj. Tam chodziły same kujony. Ta na Psim Polu to jeszcze była w miarę normalna.
Władek
– Moja żonka chodziła do „34” i też jest normalna. Nie obrażaj tej budy. Mieszkała na Staszica.
Wiesiek
– A może jeszcze skończyła „pierwszy” ogólniak, ten dla kujonów?
Władek
– No… magistra też ma… farmacji… mamy prywatną aptekę na Podgórzu…

Wszyscy
Aha, no zdarza się, no dobrze, niech będzie…


Weronika
– Na moim podwórku też byli ludzie, co kończyli „34” i „pierwszy”. I byli tacy, co zasuwali do „22” na Lipca.
Wiolka
– A jak to się działo, że tak każdy do innej szkoły, jak wtedy była rejonizacja, czyli przymusowy pobyt przez osiem lat w jednej podstawówce?
Wojtek
– Ja tam chodziłem do swego rejonu.
Weronika
– A ja nie. Miałam rejon „22”, na Lipca. Daleko od domu, musiałabym chodzić skrótem, przez Karłowicza. Babcia mi załatwiła „czwórkę”. Leżała w szpitalu razem z nauczycielką z „czwórki” i ta nauczycielka wzięła mnie do swojej klasy, do pierwszej A. Miałam zawsze na rano, klasa B miała po południu.
Władek
– A ci, co chcieli iść do „34” to też nieźle kombinowali. Ja słyszałem, że jeśli ktoś skończył tamtą podstawówkę, to od razu mógł iść do pierwszego ogólniaka. A mówią, że połączenie podstawówki z ogólniakiem to nowy pomysł
Wiolka
– Dobra, niech gadają. Wypijmy za wszystkie połączone szkoły w tym mieście, dawniejsze i dzisiejsze. A teraz zagadka: kto z was miał znajomych z „23’, tej szkoły na Psim Polu, co to uchowała się do naszych czasów? Dziwne no nie? Nikt. I to jest najdziwniejsze. Nie znamy nikogo, nasza szkoła leży w gruzach, tamta ocalała, a my nie znamy nikogo!
Władek
– Oni chyba obracali się w innym kręgu….
Wiesiek
– Bliżej śródmieścia….inny kościół…. Sam nie wiem… na mauzoleum chyba chodzili …
Wojtek
– A kto z Nowego Miasta nie chodził, starzy tak ostro zabraniali, że wypadało kilka razy do roku tam iść.
Władek
– To co? Za mauzoleum!
Wiolka
– Idiota! Pić za faszystowską budowlę, kurwa porąbało cię czy co?
Weronika
– W szkole się nie klnie! Uwaga cenna – za budowlę nie, ale za wszystkie zakazane wyprawy na mauzoleum pijemy! Do dna! Dobre te ogórki Wiolka. Dasz przepis?
Wiolka
– Przepis to nie wszystko, trzeba jeszcze o nie odpowiednio zadbać po zasadzeniu. Ziemia musi być…
Władek
– Dajcie spokój z ogórkami. Przepisy potem. Teraz, teraz… trzeba polać, bo szkło się męczy.
Weronika
– Wiolka, skoczymy do kibla?
Wiolka
– Jasne, nie podglądać!
Władek
- E, towarzystwo, co to za smętne miny?
Wiesiek
– Bo tak jakoś tu pusto, ludzi nie ma, tylko te samochody tam i z powrotem…
Władek
– A w tych samochodach ludzie… Kiedyś chodzili, teraz jeżdżą. Kto z was nie ma auta? Sami widzicie, gdyby nie to w płynie, przyjechalibyście samochodami.
Weronika
– Panta rei…
Władek
– Kujon znowu coś mądrego powiedział. Przetłumacz.
Weronika
– Jako właściciel apteki powinieneś znać podstawy łaciny.
Władek
– Kurwa, ja pierdolę…
Wojtek
– Polejcie i pijcie za byle co, bo ten przegina. Wypijmy za…za…Kino Oaza! Tam po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę.
Wiolka
– Którą?
Wojtek
– Nie pamiętam…Wiecie co, zagrajmy wspólnie w lotto, wygrajmy miliony i odbudujmy Oazę! Będziemy robić tam seanse, imprezy, balangi....
Wojtek
– A może dom dla geriatrii ze starymi filmami? Człowieku, tamte czasy już nie wrócą, trzeba tu się jakoś urządzić jak powiedział klasyk Machulski.
Władek
– Trudno urządzić się na stadionie „Zagłębia” na Białym Kamieniu.
Wiesiek
– Na „Zagłębie” chodzisz? Toreziak się z ciebie zrobił? Zdrajca!
Władek
– Spokojnie, spokojnie, małolaty wmawiają mi, że to nasz „Górnik”, że to my tam gramy, że teraz nie ma już „Zagłębia”, że jest tylko „Górnik”, ale na Białym Kamieniu! Człowiek jedzie na mecz „Górnika” na Biały Kamień! Czy wy wyobrażacie to sobie? Mój „Górnik” na „torezie”….
Wiolka
– Nie rozumiem, on już bredzi.
Weronika
– Nie bredzi. Za naszych czasów „Górnik” grał na naszym stadionie, na Nowym Mieście. Nowe Miasto kibicowało „Górnikowi”. Biały Kamień kibicował „Zagłębiu”, bo na stadionie przy Ratuszowej właśnie grało „Zagłębie”. Kiedy wałbrzyskie drużyny grały ze sobą, to był mecz podwyższonego ryzyka. Mnie rodzice nie kazali wówczas wychodzić z domu. Zakaz jak na wycieczki na mauzoleum. A potem wszystko się wymieszało. Dzisiaj „Górnik” gra na „Zagłębiu”. Nowe Miasto jeździ na mecze na Biały Kamień.
Władek
– Jeżdżę czasami na te mecze, ale nie mogę…nie wyrabiam… ja ciągle jestem na „Zagłębiu”! I tak mi jakoś głupio, że to nie do końca nasz „Górnik”. Nasz powinien grać na Nowym Mieście!
Wiolka
– Dalej nie kumam. Polejcie, może załapię. Za „Górnika” na „Zagłębiu”!
Władek
– Okropny toast. Ale niech będzie. Panta rei…
Weronika
– A jednak znasz trochę prawdziwej łaciny!
Władek
– Żona, ta z „34”, mnie nauczyła…
Wiolka
– Też chodziłam na stadion. Na spacery z psem. Koleżanka z klatki chodziła na treningi. Pchała kulą. Po południu przychodziłam ją podglądać. Rety, ile to ludzi wtedy trenowało! Rzucali, pchali, biegali. Po stadionie, po parku…
Wiesiek
– Teraz w parku są dziki, strach biegać.
Weronika
– Bo już ludzie nie trenują. Autobus znowu przejechał.... „piątka”... do Rusinowej.... „zerówki” już nie ma....
Wiesiek
– Nowomiejskiej też już nie ma. Dobra knajpa była.
Weronika
– Stadionu normalnego też nie ma ....
Władek
- Ale ma być! Widziałem projekt w internecie.
Wiolka
– Basenu nie ma...
Władek
– Też ma być! Widziałem w ...
Weronika
- ... wiemy, wiemy w internecie. Ja bym chciała dożyć tego nowego stadionu z basenem.
Władek
– Kościół nowy już jest. Ludzie kamienice remontują... coś się dzieje... Koniec biadolenia! Wspominamy! Kto pamięta wycieczkę na Wielką Sowę?

Wszyscy
Jasne, ale były jaja, cyrk, fajnie było, jeden, niech mówi jeden

Weronika
– No to ja. Pod koniec ósmej klasy mieliśmy do wyboru albo jednodniową wycieczkę autokarem do Wrocławia, albo pieszo w góry z noclegiem w schronisku czy jak się to nazywało w Rzeczce.

Wszyscy
Góry! Jasne, że w góry! Noc poza domem!

Weronika
– Mieliśmy wejść na Wielką Sowę, ale zanim tam doszliśmy, cała nasza ekipa podzieliła się na dwie grupy: palących i niepalących. Nauczyciele szli na początku, więc pierwsza grupa została w tyle, żeby zajarać....
Władek
– Wtedy nauczyłem się palić... Zostałem przez przypadek i zmusiliście mnie do palenia, żebym was nie sypnął.
Wojtek
- Jasne. Kto nie palił, ten kablował. A potem straciliśmy z oczu całą ekipę. By ją dogonić, postanowiliśmy iść na skróty i zgubiliśmy się w lesie. Kto powiedział, że trzeba znaleźć druty, bo jak druty to cywilizacja.
Władek
- Włodek. Rozpaczał, ze zgubił Wandę. A Wanda w plecaku miała termos z ciepłą herbatą.
Weronika
- I druty się znalazły.
Wojtek
- A potem w Walimiu znalazł się ksiądz, co dużym fiatem zawiózł nas do Rzeczki. Byliśmy tam wcześniej niż ci, co doczołgali się na Sowę. Słuchajcie, a dlaczego nie oberwaliśmy od belfrów za ten numer?
Weronika
- Pewnie sami się bali, że oberwą. Zgubili połowę klasy... Słuchajcie, a jak teraz radzą sobie ludzie w górach, jak drutów nie ma , bo zakopane....
Wszyscy
śmieją się, bo gps mają w komórce, bo w góry jeżdżą
Wiolka
- Miałam jechać, znaczy się iść na tę wycieczkę, ale miałam szlaban. Szkoda, że mnie nie było.... Ale słyszałam, że w nocy to Włodek z Wandą nie tylko całowali się i w ogóle to spali w jednym łóżku....
Wiesiek
- No, w nocy to były cyrki, e tam, lepiej tego nie wspominać, rodziny przecież mamy...
Znowu w życiu mi nie wyszło
Uciec pragnę w wielki sen
Na dno tamtej mej doliny
Gdzie sprzed dni doganiam dzień
W tamten czas lub jego cień.


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: