Starsi pamiętają: Wiosna 1986 r. Górnik zajmuje po rozgrywkach rundy zasadniczej czwarte miejsce. W pierwszej rundzie play offu pokonuje Zastał Zielona Góra (64:61, 99:78), w drugiej - faworyta rozgrywek Śląsk Wrocław (93:72, 67:63). Pierwszy mecz finałowy z Zagłębiem Sosnowiec rozgrywa w Wałbrzychu.
„Po 40 minutach Zagłębie prowadziło jednym punktem, ale Krzykała miał wykonać jeszcze dwa rzuty wolne. Od tego czy trafi – być może zależał tytuł mistrzowski. I Wojtek w obecności kilku tysięcy widzów, w tak nerwowej końcówce, nie zawiódł oczekiwań wałbrzyszan. Dwa celne rzuty przyniosły zwycięstwo Górnikowi, a Krzykała zaraz potem powiedział:” Gdyby nie trafił młody zawodnik, nikt nie miałby do niego pretensji, ale ja, stary wyga, który przez dwadzieścia lat gra już w lidze...” (B. Skiba, Przegląd Sportowy 1986 „Prawnik w krótkich spodenkach”).
Górnik co prawda przegrał kolejne mecze w Sosnowcu (74:82, 72:76) i zdobył „tylko” srebrny medal, ale dwa osobiste Wojciecha Krzykały zapisały się na złoto w historii wałbrzyskiej koszykówki.
Pytanie kim jest i skąd wziął się Krzykała wydaje się pytaniem bez sensu. Oczywiście każdy obecny kibic Górnika powie „Był zawodnikiem, jest trenerem, a skąd ? No, z Wałbrzycha, jakże inaczej...” Jest inaczej. Pan Wojciech w rozgrywkach ligowych zadebiutował w Starcie Lublin w 1967. W jednym z meczów, derbowym z Lublinianką, zdobył 38 punktów! Przypominam - wtedy nie było rzutów „za trzy”! Kiedy Start występował w II lidze, pan Wojciech był nawet królem strzelców.
Do Wałbrzycha trafił w 1978 już jako doświadczony rozgrywający. I pozostał tu na stałe. Wraz z Górnikiem zdobył dwa mistrzowskie i dwa vice mistrzowskie tytuły. Na dwóch posiadanych przeze mnie zdjęciach pan Wojciech gra z numerem 13! Szczęśliwa trzynastka! Karierę w charakterze zawodnika zakończył po zdobyciu drugiego mistrzostwa. W Wałbrzychu rozegrano wówczas mecz Górnika z Reprezentacją Ligi. Z tamtego wydarzenia jeden z moich znajomych zapamiętał jego zdaniem najbardziej wzruszający moment - na kilka minut przed końcem Wojtek zszedł z boiska, a jego miejsce zajął nastoletni wówczas syn - Jacek. Symboliczna zmiana warty dokonała się. Ale nasz rozgrywający z koszykówką nie rozstawał się. Zajął się szkoleniem młodzieży. I to mu było pisane „od początku”. W Lublinie ukończył co prawda prawo na Uniwersytecie im. M. Curie - Skłodowskiej, odbył dwuletnią aplikację, ale jego kontakt z sądownictwem na tym się skończył. Zdobył natomiast uprawnienia trenera. I oczywiście trafił do mojej dzielnicy na Nowe Miasto, do Szkoły Podstawowej nr 23! (Jakże wspaniałe są te nowomiejskie koszykarskie fluidy :-).
Elżbieta Hus wspomina, że Wojtek zawsze miał trenerski talent. Z czasów, kiedy występował w barwach Górnika, zapamiętała też jego kilkuletniego synka, który w czasie przerwy, za zgodą tatusia, wchodził na parkiet i grał:„ To było fascynujące, że maluch gra, a tato go w tym wspiera”.
Kiedy zakończył grę jako zawodnik, nie opuścił Górnika, zawsze przychodził na mecze. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam do Wałbrzycha, Krzykała na meczu po prostu był. Nie jako gość specjalny. Zwyczajnie. Normalnie. Jak kibic, trener, ojciec.
Pan Wojtek jest wałbrzyszaninem z wyboru. To ważne. Zwłaszcza dla młodego pokolenia. To odpowiedź dla ludzi, którzy pytają o to, czy w Wałbrzychu da się żyć. Jednoznaczna i jasna.
pamięci Kazimierza Sosnkowskiego (1)
utwór nagrodzony III nagrodą w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O złota gałązkę jabłoni” w Łososinie Dolnej w 2023 roku (w zestawie z utworami „Miłość w sadzie” i „Jabłonka”).
Opowiadanie zostało wyróżnione w Przeglądzie Twórczości Dzieci i Młodzieży (kategoria - dorośli) „Lipa 23” w Bielsku - Białej, ukazało się w wydawnictwie pokonkursowym ISBN 978-83-964598-1-7.
(Pierwsze miejsce w konkursie literackim "Co się może zdarzyć w nowej bibliotece po remoncie?" organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Szczawnie Zdroju).
Zosia weszła do biblioteki. Wyremontowany budynek, stojący obok legendarnego sanatorium „Dąbrówka” w Szczawnie Zdroju, przyciągał świeżością ścian i magią papierowych książek. Te grzecznie stały na półkach i wyciągały swe strony ku czytelnikowi. Zosia miała wrażenie jakby chciały ją chwycić i porwać w świat drukowanych liter. Lubiła siadać na podłodze pomiędzy półkami i marzyć o życiu ukrytym przed oczyma innych. Pani bibliotekarka znała rozmarzoną dziesięciolatkę i zawsze uśmiechała się na jej widok. Obie czuły to samo, świat książek to ich świat. Tym razem dziewczynka zatrzymała się przy półce z nazwiskami pisarzy na M.
(czyli historia zniknięcia starego zawodu)
(opowiadanie jest wersją autorską tekstu nagrodzonego w konkursie z okazji 100 lecia powstania klubu sportowego Lech Poznań, wydanego przez Wydawnictwo Miejskie Posnania ISBN 978-83-7768-320-0 w 2022 roku)
(czyli historia zniknięcia starego zawodu)
- I jak tu żyć? - zapytał Stary nie wiedząc, że owe pytanie stanie się symbolem epoki, która nadejdzie.
- Może na czas zimy wziąć urlop? - zaproponował Czarny.
- Jaki urlop, jaki urlop! - oburzył się Maniek zwany Białym – Przecież pralka mi się popsuła. Zarabiać muszę.
- Ja chcę się dziewczynie oświadczyć. Najpierw pierścionek, potem wesele jakieś trzeba zrobić... - wymamrotał Młody.
- Idę do kibla, zamówię jeszcze po piwie – rzekła wstając z krzesła Stary.