sowie

Basket and witches czyli sposób na uratowanie polskiej koszykówki

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2014-03-18 13:35

Ostatni komentarz: …. Bardziej zwróciłabym uwagę na brudne stopy kobiety, aniżeli na brudna sierść psa.
dodany: 2022.03.30 20:12:36
przez: Diane
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:42

Ostatni komentarz: super...szkoda, że nie napisałaś jaki kościół w Wałbrzychu. PIsz dalej na na koniec roku książka. ja swoją szykuję na i półeocze...
dodany: 2021.01.18 11:09:17
przez: obba
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:21

Ostatni komentarz: Świetne...gratuluję...czas na książkę.

dodany: 2021.01.15 08:45:03
przez: adam
czytaj więcej
Data newsa: 2020-10-20 09:40

Ostatni komentarz: Mój tata też należał do ZBOWiD-u. Pełnił tam jakaś funkcję. Wspominal, że do ZBOWiD-u dla korzyści materialnych zapisują się osoby, których w tamtych czasach nie było na świecie. 😊
dodany: 2020.11.14 09:25:09
przez: Bozena
czytaj więcej
Data newsa: 2011-05-15 20:15

Ostatni komentarz: Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu.............

Wspaniałe!!!
dodany: 2019.03.20 19:01:12
przez: Darek
czytaj więcej
Data newsa: 2016-09-13 16:01

Ostatni komentarz: Super! Bardzo miło się czyta
dodany: 2017.01.06 22:01:25
przez: Jan
czytaj więcej
Data newsa: 2013-04-05 13:18

Ostatni komentarz: Historia jedna z wielu ale prawdziwa.
Panowie w pewnym wieku szukają
gosposi i pielęgniarki.
dodany: 2015.10.02 15:09:05
przez: stokrotka
czytaj więcej
II. Mirosław 1930-1953
2009-11-05 14:45

Mirek urodził się w miejscowości Mężenin, leżącej przy trasie Zambrów – Białystok. Był pierwszym dzieckiem pomocnika sekretarza gminy w Rutkach. Rodzice pochodzili ze szlacheckich rodów. Powodziło się im bardzo dobrze. Matka zajmowała się wychowaniem synów, ojciec – przedstawiciel inteligencji zarabiał na tyle dużo, by zapewnić dobry byt swym najbliższym. W domu była jeszcze gosposia. Z zachowanych zdjęć patrzą na nas dostojne panie w najmodniejszych strojach na majówkach, elegancko ubrani panowie uśmiechają się do swych znajomych. Towarzyszą im dzieci w białych koronkach. Pełen szpan lat 30-tych.
Tak więc Mirek rósł wraz z młodszym bratem pod czujnym okiem rodziców. Ojciec awansował. W lipcu 1939 roku został sekretarzem zarządu miejskiego w Jedwabnem. Większa pensja, większa gmina. Szansa na lepsze życie. Brutalnie przerwana. Wybucha wojna.


Mirek ma 9 lat i obserwuje. Najpierw bitwa na linii Narwi, potem wkroczenie wojsk niemieckich, a 17 września – Armii Czerwonej na tereny Polski wschodniej. Rozpoczyna się czas strachu. Docierają do niego strzępy różnych informacji. Cała rodzina przeżywa dwa lata okupacji sowieckiej. Nikt nie zostaje aresztowany, ani wywieziony w głąb Rosji. I nagle szok. 21 czerwca 1941 transportem z Czerwonego Boru zostaje wywieziona ciocia Mirka - rodzona siostra jego ojca. Wraz z nią dobrowolnie do bydlęcego wagonu wsiada brat Henryk. Nie chce zostawiać młodej dziewczyny samej. Na strzępach papieru, kopiowym ołówkiem ludzie z transportu piszą wiadomości do najbliższych i rzucają na peron. Kiedy pociąg odjeżdża, okoliczna ludność zbiera bezcenne kartki i roznosi je w ciągu kilku dni adresatom. Taka kartka trafia do Mirka i jego rodziny. Rozpacz. Wszyscy już wiedzą, że Hitler napadł na Stalina. Wojska radzieckie wycofują się, powraca okupant niemiecki. A ostatni transport z Czerwonego Boru zmierza wśród bomb na Syberię....
Rodzice Mirka szybko zaangażowali się w ruch oporu. Należeli do Armii Krajowej. Do przenoszenia meldunków wykorzystywali Mirka. Ten nie do końca zdawał sobie sprawę z działalności swojej i rodziców. Do czasu.
Na rodzinę spadł kolejny cios. Prawdopodobnie w wyniku zdrady ojciec Mirka został aresztowany przez gestapo (brak daty), a następnie wywieziony do Lublina, do obozu na Majdanku....W 1943 do domu nadeszło oficjalne powiadomienie o jego śmierci. Zmarł 13 października.
Synowie zostali bez ojca, żona bez męża. Życie stało się przeraźliwie trudne. Nikogo nie cieszyło nadejście Armii Czerwonej i przegnanie Niemców...
Dalsze losy Mirka, jego brata i matki owiane są nutą tajemnicy. W dzisiejszych czasach najprościej byłoby powiedzieć, że dotknęły rodzinę represje polityczne. Mirek znalazł się nawet w więzieniu w Białymstoku, które opuścił w wyniku amnestii 4 marca 1947. Jego matka „uczyniła zadość warunkom przewidzianym w art.2 Ustawy z dn. 22 lutego 1947 r. o amnestii i korzysta z niej”. Zaświadczenie o tym wydał Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku....Ale gdyby polityka była przyczyną zmiany miejsca zamieszkania, mówiono by o tym w rodzinnym kręgu nieco więcej. Tymczasem na ten temat panowała totalna amnezja. Co zatem robiła rodzina w 1946 r. w Gdańsku? Plotki, plotki, plotki rodzinne.... I dlaczego znalazła się z synami w Wałbrzychu? Może dlatego, że najdalej? Wśród dokumentów rodzinnych jest zawiadomienie o przyznaniu synom renty po ojcu, potem o jej odebraniu, jest zeznanie świadków potwierdzających, iż rodzina zamieszkiwała okolice Zambrowa. Wszystko niejasne i dziwne...
Z tamtych czasów pochodzi jedna z ciekawszych i tajemniczych rodzinnych opowieści. Otóż Mirek nie był w wojsku. Otrzymał co prawda powołanie, stawił się w Wałbrzychu na miejsce zbiórki. Po niecałej dobie nowych poborowych zebrano na korytarzu i zapytano: ”Czy ktoś chce złożyć reklamacje”. Zgłosił się Mirek. Kazano mu zabrać rzeczy i wypuszczono do domu. Nigdy potem wojsko się po niego nie zgłosiło. Co mówią rodzinne plotki? Matka załatwiła. Jak? Pozostało to jej tajemnicą.
Powodem do późniejszej dumy całej rodziny, była znajomość z Lidią Korsakówną, gwiazdą pierwszego polskiego kolorowego filmu „Przygoda na Mariensztacie”. Była w tej samej drużynie harcerskiej, w której był brat Mirka.
Do kina na film poszła cała rodzina.
Pierwszym miejscem, w którym w 1947 r. zamieszkała samotna matka z synami był budynek na Sobięcinie przy ulicy Moniuszki . Potem nastąpiła przeprowadzka na Chałubińskiego. Wykształcona (ukończone przedwojenne gimnazjum) kobieta została zatrudniona w biurze, w instytucji pod nazwą „Gar - Tlen” (później „Wałbrzyska Wytwórnia Gazów Technicznych”, a jeszcze potem „Gazy Techniczne) przy Lubelskiej. W legitymacji tymczasowej „Ubezpieczalni Społecznej” w rubryce – kiedy ubezpieczony rozpoczął pracę – widnieje data 1947.14.XI. Tam też mama Mirka pracowała do emerytury, czyli do 1968 r.
Mirosław uczęszczał do szkoły – Państwowego Liceum Administracyjno – Handlowego pierwszego stopnia dla pracujących – które ukończył 23 czerwca 1952 r. Rodzinne archiwum informuje, iż 6 sierpnia 1947 roku Mirek rozpoczął pracę, (według karty wypłat z 1949 wydanej przez Biuro Ewidencji Ruchu Załogi w „Elektrowni Victoria”). Wcześniejsze dokumenty „Książka węglowa”, „Dowód pracy – Książeczka wypłat” wystawione są natomiast przez Biuro Meldunkowe Kopalni Victoria w Węglewie.
Kolejne miejsce pracy Mirka to kopalnia „Thorez” (11.09.1949 do 7.12.1950 jako górnik), a od 15 grudnia 1950 r do 31 października 1974 kopalnia „Bolesław Chrobry”, późniejsza „Wałbrzych”. Tym razem Mirosław został rachmistrzem i na stanowisku pracownika biurowego awansował na kolejne stopnie wtajemniczenia biurowego.
Niestety, przeszłość dawała znać o sobie. Nie, nie w formie represji politycznych. Samotna matka ciągle nie mogła się pogodzić z utratą społecznego statusu damy, z brakiem gosposi i utrudnieniami powojennego życia...
Na szczęście podobnie jak większość młodzieży Mirek zajmował się nie tylko pracą. Zainteresował się sportem i został najpierw kibicem, potem działaczem Klubu Sportowego „Górnik”. I to, co najzwyklejsze u młodych mężczyzn – dziewczęta. Oj podrywała się, podrywało! Wspólnikiem w tym był kolega ze szkolnej ławy, pracownik „Krzysztofa”. Razem chodzili na piwo i na dziewczyny. Nie wiadomo skąd dowiedzieli się o panienkach z międzymiastowej. Były bardzo tajemnicze. Nikt ich nie widział, usłyszeć mógł każdy. Zaczęły się telefoniczne zabawy – wykręcanie numeru międzymiastowej i próby nawiązania rozmowy. Szczególnie jeden głos utkwił Mirkowi w pamięci. Zapamiętał numer służbowy i podejmował próby umówienia się z jego właścicielką...


Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: